Odwiedziła nas wreszcie Pani Zima. Trochę baliśmy się jej nadejścia, bo lód to spore ryzyko dla jeźdźców i wierzchowców. O kontuzję wtedy nietrudno i serce pewnie pękło by każdemu z zielonkowskich ułanów, gdyby jego czworonożny kompan uległ wypadkowi. W ciągu listopada i grudnia przebyliśmy długą drogę. Stęp przyprawia nas o senność, kłus doprowadzamy powoli do przyzwoitego stanu, ba – kilku z jeźdźców ma na swoim koncie pierwsze galopy. Niecierpliwie oczekujemy wiosny i… pierwszych rajdów w teren, a na razie rozgrzewamy się gorącą herbatą:)