MOGIŁA ŻOŁNIERZY WĘGIERSKICH NA POLIGONIE W ZIELONCE

Na poligonie wojskowym, na tzw. Kępie Olbrychtowskiej znajdowała się samotna leśna mogiła. Klepsydra umieszczona na dębowym krzyżu informowała: Tuspoczywa trzech węgierskich żołnierzy. 1944 r. schyłek wojny, sowiecki „blitzkrieg”, tuż obok za bagnistą rzeką Długą, w rejonie Wołomina, niedawni sojusznicy z 1939r. – armie Hitlerai Stalina, na przełomie lipca i sierpnia 1944r. zwarły się w największej pancernej bitwie na ziemiach polskich. Zakończona pogromem sowietów, przy stracie 300 czołgów. Tuż za Wisłą od 1 sierpnia 1944 r. toczyło się Powstanie Warszawskie. Miejscowi nie zapomnieli o bezimiennych Madziarach, znicze pojawiały się na mogile. Skąd nagle w środku starego poligonu grób żołnierzy węgierskich? Byli tui ginęli: Polacy, Niemcy, Rosjanie … i Węgrzy.

W pierwszych dniach sierpnia 1944r. Niemcy wysiedlali całą ludność Wesołejdo ul. Kolejowej, później całej miejscowości. Najpierw do Rembertowa, potem do Ząbeki Zielonki, a jeszcze później dalej, przez Pragę do obozu w Pruszkowie. Kolumna wysiedleńcza szła obecną ul. Żołnierską, kierując się w stronę Ząbek. Zarówno niemieccy konwojenci, jak i poruszający się tą drogą żołnierze byli brutalni, tak jak w czasie wojny wojskowi są brutalni w stosunku do cywilów, jak brutalni są ludzie uzbrojeni w stosunku do bezbronnych. I nagle na drodze ujrzano żołnierzy w innych mundurach. Nie niemieckich. Ktoś je rozpoznał. Węgrzy! Ogromna ulga. Węgrów można było się nie bać. Co prawda byli sojusznikami Niemców, ale przecież Polak, Węgier – dwa bratanki, i do szabli i do szklanki (Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát).Tylko skąd ci Węgrzy się tam wzięli?W jednym z najlepszych polskich filmów wojennych „Eroica” Andrzeja Munka, jest część nakręcona według opowiadania Jerzego Stefana Stawińskiego, zatytułowanego właśnie „Węgrzy”. Poświęcona jest epizodowi Powstania Warszawskiego, gdy na południowych rubieżach stolicy pojawiło się właśnie wojsko węgierskie. Sojusznicze wobec Niemców, ale przyjazne w stosunku do Polaków. I zupełnie fantastyczna historia próby nawiązania porozumienia, a nawet przejścia całej jednostki węgierskiej na stroną powstańczą.A więc Węgrzy w 1944r. istotnie byli pod Warszawą w rejonie Ursynowa.Była to głównie węgierska 1. Dywizja Kawalerii.Dywizja została sformowana na początku października 1942 r. jako 1 Dywizja Kawalerii na bazie 1 i 2 Brygad Kawalerii. Poza oddziałami konnymi miała batalion pancerny i zmotoryzowany, pododdziały rowerowe i dziesięć baterii artylerii. Dywizja pełniła początkowo rolę mobilnej rezerwy dla obrony terytorium Węgier. Nie miała być zatem użyta poza granicami kraju. Jednakże w kwietniu 1944 r. Niemcy zdecydowali o jej przeniesieniu na front wschodni. Węgrzy opuścili ojczyznę 10 czerwca tego roku. W wyniku ofensywy Armii Czerwonej związanej z operacją „Bagration”, rozpoczętej 22 czerwca, 1 Dywizja Kawalerii została zmuszona do szybkiego odwrotu na zachód. W ciężkich walkach na północny-zachód od Brześcia nad Bugiem Węgrzy, włączeniw skład węgierskiego II Korpusu Rezerwowego, ponieśli poważne straty w ludziachi sprzęcie. Na pocz. sierpnia osłabiona dywizja została wycofana z frontu i wrazz pozostałymi jednostkami węgierskimi rozmieszczona w rejonie Warszawy na odpoczynek. Przywódcy Armii Krajowej, która podjęła w Warszawie walkę zbrojną przeciwko Niemcom, próbowali skłonić Węgrów do wsparcia powstania, ale ostatecznie jednostki węgierskie pod koniec września powróciły do ojczyzny.Już 15 sierpnia 1944 roku Węgrzy nawiązali kontakt z dowództwem Mokotowa, a za jego pośrednictwem z Komendą Główną Armii Krajowej. Dowódca węgierskiego II Korpusu Rezerwowego (w skład którego wchodziła 1. Dywizja Kawalerii) przekazał nawet gen. Borowi Komorowskiemu mapę z rozmieszczeniem podległych mu oddziałów i wyraził gotowość przyłączenia się wraz ze wszystkimi jednostkami węgierskimi znajdującymi się w rejonie Warszawy do powstańców. Sprawa ta była traktowana przez władze węgierskie na tyle poważnie, że 22 sierpnia gen. Vitez Vatttay został odwołany ze stanowiska dowódcy II korpusu, a na jego miejsce przybył z Budapesztu gen. Bela Lengyel (którego nazwisko „Lengyel” w tłumaczeniu na język polski oznacza nomen omen „Polak”), przedwojenny attache wojskowy poselstwa węgierskiego w Warszawie.

Już po wojnie, generał Béla Lengyel, relacjonując swoją rozmowę z regentem Węgier , admirałem Miklosem Horthym, przytoczył jego słowa: „Nie mamy czego w Warszawie szukać. Polacy są naszymi przyjaciółmi, a Niemcy towarzyszami broni. Nie wolno nam dać się wciągnąć w ich spór”. Jak Niemcy oceniali sytuację Węgrów w Polsce (z którą Węgry formalnie nie były w stanie wojny), świadczy zachowany meldunek. W dniu 19 sierpnia 1944 roku w dalekopisie do dowództwa Grupy Armii „Środek” dowódca 9 armii, gen. Nicolaus von Vormann, napisał:„Dowodzący generał Królewskiego Węgierskiego II Korpusu Rezerwowego na moje zapytanie o zachowanie jego oddziałów wobec Polaków zameldował: Nie należy liczyć na to, że 12 węgierska dywizja rezerwowa wypełniłaby zadanie zamknięcia Warszawy od północyi oczyszczenia dużego obszaru leśnego na północny zachód od niej. Oddziały są serdecznie witane przez polską ludność. Już teraz wystąpiły oznaki bratania się; przywódcy ruchu narodowego usiłują nawiązać bezpośredni kontakt z dowódcami. Węgrów zaklina się na wielowiekową tradycyjną przyjaźń między Węgrami i Polakami, by wstrzymywali się od wszelkich akcji wojskowych. Wojsko jest jeszcze w rękach swych dowódców. Jak długo przy niewielkiej liczbie oficerów, zwłaszcza w 12 węgierskiej dywizji rezerwowej, stan taki może się utrzymać, na to nie można dać niemal żadnych gwarancji. Wartość bojowa 12 węgierskiej dywizji rezerwowej określana jest przez węgierskiego dowodzącego generała jako nieomal niegodna wzmianki. Wyposażenie w broń minimalne.Propozycja: po oddaniu reszty broni 5 dywizji rezerwowej (węgierskiej) skierować do prac fortyfikacyjnych na tyłach. Czy 5 węgierska dywizja rezerwowa, której działanie nad Wisłą na południe od Warszawy jest konieczne z braku innych oddziałów, będzie walczyła, wydaje się problematyczne; może zamelduje przynajmniej o zbliżaniu się przeciwnika. Również tu dojdzie do zbratania się z ludnością. Jeżeli zostanie ona zaatakowana przez wojska polskie, prawdopodobnie nie będzie walczyła. Wskazuje się szczególnie na niebezpieczeństwo szpiegostwa i szerzenie bolszewickiej propagandy przez Polaków.”

Do jak nieprawdopodobnych sytuacji dochodziło, opowiedział 27-letni wówczas huzar Istvan Elek, który wraz ze swoim oddziałem znalazł się w 1944 roku w Polsce, najpierw na Polesiu, a później w okupowanej Warszawie, gdzie poniekąd brał udział w Powstaniu.Jest to niezwykła historia pomocy, której udzielali walczącym Polakom Węgrzy – formalni sojusznicy hitlerowskich Niemiec.„Następnego dnia opuściliśmy Babice i pojechaliśmy pod Cytadelę, posuwaliśmy się wzdłuż Wisły. Podjechaliśmy w górę ulicą Karową, tam w szpitalu mieściło się dowództwo jakiegoś oddziału powstańczego i nasi oficerowie zaproponowali im, że przejdziemy na ich stronę. Nie przyjęli naszej propozycji, ale skierowali nas na ulicę Puławską, gdzie nie było jeszcze walk. Tam zameldowaliśmy się w dowództwie AK, oddając się do jego dyspozycji. Nasze konie zostały zaprzężone do wozów. Przez dwa tygodnie wywoziliśmy cywilów z Warszawy. Niemcy nas przepuszczali, na naszych wozach biedni ludzie całymi rodzinami z małym bagażem dojeżdżali do Milanówka, Grodziska, Błonia i Podkowy Leśnej, tam się rozchodzili, a myśmy wracali do Warszawy i na drugi dzień to samo”.

W końcu lata 1944r. Węgrzy wystawili do walki w rejonie Warszawy osłabione wielkimi stratami (brak lotnictwa, czołgów i ciężkiego sprzętu) dwie dywizji rezerwowe oraz dywizję kawalerii. 1 Dywizja Kawalerii skierowana została na front, a 5. I 23. dywizje rezerwowe pozostały na lewym brzegu Wisły jako zaryglowanie powstańczej Warszawy i jednocześnie utrzymanie linii Wisły.I tak w Zielonce w pierwszych dniach sierpnia pojawili się żołnierze węgierscy. Jaki był wzajemny ich stosunek z Polakami? Bronisław Włodarczuk w swoich wspomnieniach „Z Zielonki do Berlina” tak to przedstawia pod datą 4 września:„W Zielonce przebywa wiele wojska węgierskiego. Węgrzy są do nas dobrze usposobieni. Wieczorem pięknie śpiewają, grają na skrzypcach i harmonii. W ostatnią niedzielę zapełnili cały kościół. Grali pięknie na organach. Szkoda, że nie można z nimi porozmawiać, gdyż język mają dla nas zupełnie niezrozumiały. Rozmawiamy z nimi tylko na migi.”. Żołnierze węgierscy odnosili się życzliwie do Polaków, pozwalali nawet dzieciom „zwiedzać” swoje pozycje. Było tak, aż do ewakuacji Zielonki przez Niemców.Węgrami obsadzono odcinek frontu od Zielonki w głąb poligonu w stronę Wesołej. Wrześniowe walki były tu zaciekłe, chociaż krótkie. Armia sowiecka jednym uderzeniem od 10 do 14 września dotarła do Wisły.A po Węgrach pozostały tylko ślady ich polowych umocnień i ta mogiła, a w niej trzech nieznanych „bratanków”,których los rzucił na nasz zielonkowski poligon, gdzie już pozostali na zawsze.